18 czerwca 2009, 17:46
Ah, mój przedłużający się letarg towarzyski związny z wakacjami zaczął powodowac u mnie dziwne symptomy. Mianowicie doszło do tego, że z sympatią, ba! nawet z pewna dozą wyrozumiałości, zaczynam mysleć o indywiduuach z mojej ( juz byłej :)) społeczności klasowo-licealnej.
Wspominam te gęby przebrzydłe, fałszu pełne i te twarze znudzone z pustymi oczami, kiedy to przysypialiśmy wspólnie na lekcjach polskiego.
I ten tłum co się kłębił na korytarzach, jak nie przymierzając, owce prowadzone na rzeź.
Nostalgią napawają mnie nawet te ciągnące się w nieskończoność , bezsensowne lekcje wuefu i łączące się z nimi , jakże częste momenty wdychania odorów szatnianych podczas przebierania się.
Z radością myślę sobie, że oni także ( z nielicznymi wyjątkami ), maja o mojej skromnej osobie równie negatywne mniemanie, co ja o nich .
Ah, i jak tu się nie zgodzić z tym twierdzeniem, że lata licealne to najlepsze lata naszej krótkiej egzystencji na tym łez padole ?